Ola dostaje najczęściej zupki gotowane przeze mnie. Gotuję jej z warzyw od teściów, którzy prowadzą gospodarstwo lub kupuję w sklepie ze zdrową żywnością. Sporadycznie dostaje zwykłe warzywa z rynku - np cukinię.
Dziś zrobiłam zupkę, której zdjęcia nawet nie będę zamieszczała ;) Przeczytałam w pewnej ksiązce, że obiadki dla dzieci powinny mieć ładny kolor żeby zachęcić do jedzenia... Hmmm... Jaki kolor może wyjść po wymieszaniu warzyw (w tym proporcjonalnie niedużo marchewki), kaszy, dużej ilości zieleniny i mięsa z kurczaka? Dość nieciekawy ale Oli to nie przeszkadza a ja się cieszę, że je obiadki gotowane przeze mnie, w których wiem co jest, w których przemycam jej dużo zieleniny i kasz, które nie są zagęszczane kleikami i każda smakuje inaczej.
No to tak...
Ugotowałam:
- 1 małą marchewkę
- 2 grube plastry pora
- kawałek selera
- kawałek pasternaka
- 3 łyżeczki kaszy gryczanej niepalonej
Wczoraj moja mama ugotowała rosół na ekokurczaku od teściów. Jest to właściwie dziczyzna z kurczaka gdyż kurczak latał całe dnie po podwórku i był bardzo szczęśliwym kurczakiem, dobrze odżywianym i gotowanie go zajmuje ok 6 godzin po czym wcale zbyt miękki nie jest... Teraz możecie porownać opisane wyżej cechy ze zwykłym kurczakiem ze sklepu... Strach się bać ;). Mięso zostało w każdym razie poporcjowane na porcje ok 40 g i wrzucone do zamrażarki.
Po ugotowaniu warzyw do miękkości wrzuciłam je do blendera razem z:
- grubą gałązką natki selera
- ok 40 g ugotowanego mięsa
- dodałam jeszcze trochę wody,
- ponad łyżeczkę oliwy z oliwek
Wszystko razem zblendowałam.
Wyszło niecałe 500 ml gęstej zupy (2 duże słoiki i 1 mały), do której przed podaniem dodam jeszcze trochę przegotowanej wody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz